Akaija: znak Nowej Ery

Uzdrawiacz aury

Ta niezwykła historia zaczęła się dla nas od maila w języku angielskim, który pewnego dnia wpłynął do redakcji. Jego autorem był holenderski artysta-malarz Wim Roskam. Opisany przez niego łańcuch zdarzeń wydawał się tak zaskakujący, że postanowiliśmy z autorem nawiązać kontakt i przyjrzeć się bliżej zrelacjonowanym faktom. Nie wiedzieliśmy jeszcze wówczas, że treść pewnego przekazu medialnego zaprowadzi nas do maleńkiej wyspy na Pacyfiku.

Żyjemy w czasach, gdy stare symbole tracą znaczenie, a w ich miejsce pojawiają się nowe. Do tych ostatnich należy Akaija, która narodziła się w Holandii w 2005 roku za sprawą artysty – malarza Wima Ros­kama. Zanim stworzył on Akaiję, w jego życiu nastąpiły dziwne i zaskakujące wydarzenia.
Wim Roskam od lat związany był z Lindą. Wprawdzie nigdy nie wzięli ślubu, ale stanowili nierozłączną parę. Po 17 latach wspólnego życia partnerka zachorowała na raka. Walka o jej życie trwała 14 miesięcy i niestety została przegrana.

Kilkanaście lat wcześniej, w 1985 roku, jadąca sa­mochodem Linda znalazła się w epi­centrum niezwykle silnej burzy. Nagle tuż obok uderzył piorun. Wyładowanie było tak silne, pojazd został przesunięty na środek ulicy. Zapamiętała tylko kolumnę ognia i ogłuszający huk. Po­czuła się jak sparaliżowana.

Wim Roskam i jego obecna partnerka Marianne

Wskutek wyładowania bez prądu zostało pół miasta, co obrazuje jego siłę. Lindę ochroniła wówczas karoseria samochodu działająca jak klatka Farada­ya. W przeciwnym razie mogłaby nie przeżyć. Od tego momentu jednak przez długie miesiące czuła odrętwienie lewej strony ciała.

Często później powtarzała, że wszy­stko zaczęło się właśnie wtedy, gdyż odtąd była ciągle zmęczona lub całkowicie wyczerpana. Praca sprawiała jej coraz więcej trudności, potrzebowała dużo czasu na wypoczynek. Ponieważ Lindę cechowała niezwykła pracowitość i obowiąz­kowość (nigdy sobie nie odpuszczała, wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik), syndrom chronicznego zmęczenia bardzo utrudniał jej życie. Normalne do tej pory funkcjonowanie stało się dla kobiety nie lada wyzwaniem

Równia pochyła

W 1999 zdiagnozowano u niej nowotwór. Długa, przepełniona bólem walka trwała 14 miesięcy. Krótko przed śmiercią Linda wyraziła zgodę, aby, o ile to będzie możliwe, inspirować Wima z tamtej strony. Zmarła 5 grudnia 2001 r.

Linda

Przez cały czas trwania choroby Wim otaczał Lindę wielką troską i miłością. Prawie nie spał, bo i ona nie mogła spać. Towarzyszył jej we wszystkim, robił zgoła niezwykłe rze­czy, aby ulżyć partnerce w ogromnym cierpieniu. Ciągły ból, czasami nie do zniesienia, stanowił ich codzienność. Niewielu ludzi wytrzymałoby całkowite poświęcenie się chorej osobie przez tyle miesięcy – w dzień i w nocy.

Roskam nie oszczędzał się i ciągle szukał czegoś, co przyniosłoby partnece ulgę. Ich wspólną walkę opisał w książce Opting for Freedom of Choice. Zawarty tam niezwykły zapis cierpienia, zarówno fizycznego jak i psychicznego, dwóch kochających się osób, wręcz zwala z nóg. Postawę Wima bez przesady można nazwać he­roiczną. Zrobił wszystko, co możliwe, aby choć trochę zmniejszyć ból Lindy.

Po śmierci ukochanej długo nie mógł odzyskać równowagi psychicznej. Pa­mię­tał jednak, że przed odejściem wyraziła ona życzenie, aby żył normalnie i nie zamykał się w samotności.

Pewnego wieczora zadeklarował, że chce współpracować ze Światem Ducha. Nie bardzo wiedział, jak miałby tę ideę zrealizować, ale czuł, że to jedyna właściwa droga.

Kilka dni póź­­­­­­niej nawiązał kontakt z Lindą poprzez Loes – znane medium z Amsterdamu. W trakcie długiej rozmowy przekazała ona, że wszystko poszło dobrze, że oboje doskonale wykonali zadanie kar­­miczne związane z jej chorobą i odejściem, a Wim nie powinien mieć poczucia, że przegrali bitwę. Zapewniła, że zawsze będą połączeni: wystarczy jedna myśl. Po­wiedziała też, by coś zrobił ze swoimi rękami, gdyż są pełne światła. Mężczyzna był jednak zbyt przejęty samym faktem nawiązania kontaktu, aby przypisać temu stwierdzeniu jakieś znaczenie.

Odtąd komunikował się z Lindą na różne sposoby. Głównie odbywało się to za pomocą medium, ale zdarzały się także niezwykłe doświadczenia, kiedy partnerka przychodziła do niego we śnie, a raz pojawiła się również na jawie, dyktując całe przesłanie w postaci myśli.

Duchowe inspiracje

Lucia znaczy światło

W trakcie choroby Lindy Wim niczego nie malował. Już przedtem miał z tym kłopoty; czuł, że utk­nął i nie jest w stanie w swych artystycznych poczynaniach posunąć się dalej. Nie udawało mu się na obrazach wyrazić tego, co czuł i co uważał za najważniejsze. Natomiast po pewnym czasie od śmierci Lindy coś zaczęło się zmieniać. W najbardziej dobitny sposób Roskam zauważył to, projektując dla przyjaciółki logo firmy. Natchnienie przyszło od razu, a praca postępowała nader sprawnie. Rezultat przeszedł oczekiwania, ale najważniejsze było, że Wim poczuł się zainspirowany.

Następny obraz, jaki postanowił namalować, chciał przekazać Loes – medium, które nawiązało pierwszy kontakt z Lindą. Tak powstało malowidło Lucia, na którym z kielicha św. Graala wy­­dobywają się światło i kwiaty. Gdy Loes zobaczyła obraz, uznała, że powinien stać się on własnością wszy­stkich ludzi, a nie tylko jej, gdyż ma właściwości uzdrawiające i symbolizuje zwycięstwo nad cierpieniem.

W trakcie malowania swej pracy Wim czuł się prowadzony, odczuwał wyraźne wsparcie z tamtej strony. Malował bez wysiłku, wszystko szło jak z płatka, a efekt był wyśmienity. Zdawał sobie sprawę z tego, że to Linda pomogła mu wyrazić coś niezwykle ważnego.

Dwie spirale poruszające się w przeciwnych kierunkach.
Poniżej: spirale – widok z góry

Niedługo potem rozpoczął następny projekt. Były to kolorowe wiry energii. I znów obraz malował się sam, bez jakiegokolwiek wysiłku. Miał okrągły kształt i po jego namalowaniu Wim poczuł, że w centrum czegoś brakuje, jakiegoś symbolu. Było to ryzykowne, gdyż dodatkowy element w środku mógłby zepsuć końcowy efekt. W dodatku nie wiedział, jaki to miałby być symbol.

Ponieważ obraz ukazywał kolorowe wi­ry, myśli Wima krążyły wokół nich. A gdyby tak spirale, ale w przeciwnym kierunku? A jeśli jedna byłaby prawoskrętna, a druga lewoskrętna, to jak sprawić, aby jednocześnie każda poruszała się w swoją stronę, nie zakłócając ruchu drugiej i nie przecinając się nawzajem? Najpierw to sobie narysował, a potem wykonał mo­del. W pewnym zaś momencie pojawiła się myśl, że jest to możliwe, ale w trójwymiarowej prze­­­­­­­­­­­­­­­strzeni (zob. rys. obok).

Akaija

Tak narodziła się Akaija, choć wtedy nie było jeszcze wiadomo, że taką właśnie będzie miała nazwę.

Wim naniósł trójwymiarowy symbol na środek swego obrazu. Gdy pokazał go Loes, ta od razu wykrzyknęła, że to Uzdrawiacz aury. Powiedziała, że gdy ludzie będą patrzyli na malowidło, pobiorą z jego kolorów energie uzdrawiające ich aurę. Jeśli jakiegoś koloru będzie za mało lub za dużo, obraz zrównoważy je. Wystarczy zawiesić go gdzieś na widocznym miejscu i często na niego spoglądać.

Dopiero jakiś czas po śmierci Lindy Wim dowiedział się, że w trakcie silnego wyładowania atmosferycznego u kobiety doszło do odwrócenia spinu elektronów w ciele. To dlatego zaczęła cierpieć na syndrom chronicznego zmęczenia. Wspom­niane zjawisko, dokuczające niektórym ludziom, powoduje, że czują się oni osłabieni, są podatni na różne niedomagania. Takie wyczerpanie dotyka osób po ciężkiej chorobie. Jego przyczyną bardzo często jest pole elektromagnetyczne.

Nasze ciało składa się z atomów i zdarza się, że elektrony, które wirują wokół jądra oraz własnej osi, nagle zmieniają kierunek. W efekcie odwrócenia spinu elektronów ciało człowieka słabnie, a jego aura staje się coraz cieńsza. Spada od­por­ność na bodźce z zewnątrz. Tak właśnie było z Lindą, którą drażniło wszy­stko: światło, zapachy, odgłosy… Ta niezwykła wrażliwość uczyniła jej życie koszmarem, jeszcze zanim zaczęła się choroba. Ciągłe wyczerpanie nie ustępowało nawet po wypoczynku. Nie byli w stanie pomóc jej niezliczeni terapeuci i lekarze wyciągający od Lindy i Wima ogromną ilość pieniędzy. Trwało to ponad 10 lat.

Przekaz

Kiedy Loes nazwała obraz Uzdrawiaczem aury, w głowie Roskama nie odezwał się żaden dzwonek. Malowidło powiesił po prostu w dużym pokoju i tak pozostało aż do roku 2005.

Kilka lat po odejściu ukochanej Wim związał się z Marianne, którą znał już wcześniej, gdyż starała się ona ulżyć umierającej na raka Lindzie za pomocą terapii biofotonowej. Tak się złożyło, że 20-letnia córka Marianne także cierpiała z powodu nadmiernej wrażliwości na pole elektromagnetyczne. Była studentką tańca i wiele godzin spędzała na deskach pośród licznych kabli, reflektorów i różnych urządzeń elektrycznych. Zawsze po próbach była wyczerpana.

W międzyczasie Wim ukończył kurs jubilerski i trójwymiarowy znak odwróconego wiru, który znajdował się na obrazie, wykonał w metalu. Postanowił poeksperymentować i dał go dziewczynie, mówiąc, aby nosiła w trakcie ćwiczeń. Od tego czasu czuła się dobrze i nie pojawiły się poprzednie problemy. Jej samopoczucie było świetne, zarówno na próbach, jak i po nich. Wszelkie objawy zmęczenia ustąpiły. Także koleżanki i koledzy dziewczyny, którzy mieli podobne kłopoty, po zawieszeniu znaku na szyi czuli się o wiele lepiej. Zatem TO działało! Na razie znak został nazwany symbolem inwersji.

Niedługo potem matka Lindy, która miała zdolności parapsychiczne, poprosiła swego duchowego przewodnika, aby podpowiedział jej właściwą nazwę dla znaku. Po kilku dniach usłyszała w głowie bardzo wyraźny i dobitny głos wymawiający słowo: Akaija. Była tym zaskoczona i skonsternowana, gdyż nigdy wcześniej nie odbierała głosów i podchodziła do tego raczej sceptycznie. Nie miała też pojęcia, co mógłby znaczyć ów wyraz.

Ziemski pentagram

Poszukiwania w internecie ujawniły, że Akaija istnieje. Okazało się, że słowo pochodzi z wysp Pacyfiku. Odnaleziono m.in. informacje o XVIII-wiecznym misjonarzu Johnie Englishu, który został wysłany na archipelag na Oceanie Spokojnym. Przebywał na wyspie Aneityum, która obecnie stanowi część niezależnej Republiki Vanuatu, składającej się z około 80 wysepek. Aneityum to jedna z najmniejszych.

Misjonarz udokumentował język mieszkańców wyspy, a nawet przetłumaczył nań Biblię. Odkrył, że w mowie tubylców wszystko jest ze sobą powiązane, ponadto nie ma w jej obrębie abstrakcji (w naszym rozumieniu). Np. zamiast liść, mówią oni: liść bananowca, zamiast dziecko: córka tego, co mieszka pod lasem itd. W ten sposób ich świat jest dokładnie określony i wszystko ma w nim swoje miejsce, gdyż pozostaje w relacji do czegoś.

Akaija znaczy: my wszyscy. Oznacza nie tylko ludzi, a więc: my rodzina, my wieś, miasto, kraj, ale także zwierzęta, rośliny, całą planetę. Ale to nie wszystko, gdyż lokalny język charakteryzuje się jeszcze jedną niespotykaną cechą. Otóż słowa mają tam swoje oficjalne znaczenie oraz niepisane, które rozumieją tylko tubylcy.

Analiza numerologiczna

Niedługo potem wykonano numerologiczną analizę słowa Akaija, która dała nieoczekiwane rezultaty. Jeśli przyjąć, że litera A to 1, B – 2 itd., wówczas tworzy się następujący ciąg: A = 1, K = 11, A = 1, I + J = 9 + 10 = 19 = 1 + 9 = 10 = 1 + 0 = 1 i znów A = 1. W ten sposób otrzymujemy: 1 + 11 + 1 + 1 + 1 – sześć je­dynek! Biorąc pod uwagę, że Akaija znaczy my wszyscy, pojawia się jasne przesłanie: MY składamy się z poszczególnych osób, czyli jedynek.

Jeśli z kolei na widniejący na obrazie znak spojrzymy z innej perspektywy, zobaczymy serce w ochronnym kręgu. W tym ujęciu MY znajduje się w sercu, które jest chronione. Stanowimy część Wszechświata obecnego w każdym z nas, a Akaija symbolizuje uniwer­salną miłość. Niesie przesłanie, że nigdy nie jesteśmy sami.

Zdumiewające wyniki badań

Od momentu, kiedy działanie Akaiji sprawdziło się w przypadku córki Marianne i jej kolegów, w szybkim tempie zaczęły napływać zamówienia. Wim był w stanie wykonać dwa lub trzy znaki dziennie, co jedynie w niewielkim stopniu mogło zaspokoić rosnące wciąż zapotrzebowanie. Pod koniec 2006 roku podjęto więc decyzję o profesjonalnej produkcji. Od tej pory znak stale się sprzedaje, i to w coraz większych ilościach.

Latem 2007 roku Wim i Marianne pojechali do Lichtensteinu, gdzie znajduje się laboratorium Hado Life stanowiące europejską odnogę instytutu Masaru Emoto. Wykonano w nim analizę kryształów wody. Na pojemnikach z nią przez 24 godziny wisiały: na jednym srebrna Akaija, a na drugim złota. Kryształy, które powstały z tej wody po zamrożeniu, okazały się niezwykle piękne, zwłaszcza jeśli chodzi o złoty znak. Laboratorium Hado Life, które nie wydaje opinii, stwierdziło tylko, że krysz­tały są bardzo harmonijne i kompletne.

Kolejne badanie zostało przeprowadzone przez International Association for Electro-Smog Research (Międzynaro­do­we Stowarzyszenie Badania Elektrosmogu). Wykazało ono, że Akaija skutecznie chroni przed promieniowaniem elektromagnetycznym. Oceniano zmienność rytmu zatokowego serca (wiadomo, że kiedy człowiek jest zrelaksowany, wzrasta ona, a w takcie stresu i choroby maleje). Wyniki okazały się tak zaskakujące, że badacze musieli powtarzać testy, aby upewnić się, że nie mają do czynienia z pomyłką. Np. u 75-letniego emeryto­wanego kapitana pomiary początkowe wynosiły 40 do 60% zmienności rytmu serca. Po czterech dniach noszenia Akaiji badania wykonane w warunkach stresu (!) wykazały, że wzrosła ona aż do 90 – 95% (100% u absolutnie zdrowego człowieka). Kiedy przestał nosić znak, mierzona wartość spadła do 60 – 70%.

Nowe odkrycia

Uzdrawiacz aury

W 2011 Wim znalazł w internecie film, którego autorem był nauczyciel mate­matyki z Nowej Zelandii. Twierdził on, że Anei­tyum to jeden z pięciu punktów kot­wiczących, które tworzą tzw. Wielkie Koło. Po­zo­stałe to: Wielka Piramida w Egipcie, kompleks Angkor w Kambodży, Wyspa Wiel­kanocna i pewne miejsce na Atlantyku.

Niedługo potem Roskam trafił na stronę Jima Alisona, także matematyka, który obliczył, że miejsca historycznych cudów świata znajdują się w jednej linii. Należą do nich: piramida Cheopsa, Machu Picchu, Wyspa Wielkanocna, Mohenjo Daro, Ur, Per­sepolis, Petra, kompleks Angkor i wiele innych. Także i on linię łączącą te miejsca nazwał Wielkim Kołem.

Szczególnie pięć spośród nich budzi zainteresowanie, gdyż są oddalone od siebie dokładnie o 72 stopnie długości geograficznej. Są to: Wielka Piramida, kompleks Angkor w Kambodży (składający się z 72 świątyń!), wyspa Aneityum, Wyspa Wielkanocna i pewna wysepka na Atlantyku, kojarzona przez niektórych z Atlantydą. Można ją znaleźć tylko na mapie Piri Reissa, która liczy sobie 500 lat.

Z wizytą na Aneityum

W kwietniu 2012 Wim i Marianne polecieli na Aneityum. Wiedzieli, że żyje tam Ruben – niezwykły człowiek, który zna i opowiada stare dzieje. Przedtem nawiązali kontakt z pracownikiem lokal­nego ministerstwa rolnictwa – Alfredem i przesłali mu znak. Zareagował niezwykle przyjaźnie i stwierdził, że od czasu kiedy go nosi, nie może już pić alkoholu, którego zdecydowanie nadużywał. Było to bardzo dziwne, ale oczywiście wszyscy przyjęli tę odmianę z radością.

Alfred skontaktował Wima z Rubenem, który, jak się okazało, jest na wyspie jedną z dwu świętych osób. Przez 11 dni opowiadał o jej historii, niezwykle demokratycznym systemie rządów, które sprawowane są obecnie na Aneityum, oraz o świętych miejscach.

Przed inwazją chrześcijaństwa populacja wyspy liczyła 12 do 15 tysięcy ludzi. Pierwszym misjonarzem był właśnie John English, który wprawdzie płynął na inną wyspę, ale burza zniosła jego statek i w efekcie siewca nowej wiary został już na Aneityum. To on – jak już wspominaliśmy – udokumentował lokalny język (choć pewnie tylko jego ofi­­cjalne znaczenie) i przetłumaczył na niego Biblię.

Niestety najazdy białych i przyniesione przez nich choroby oraz handel niewolnikami doprowadziły do drastycznego zredukowania ludności wyspy. W 1960 roku liczyła ona jedynie 200 dusz! Dziś to około tysiąca osób, wśród których przetrwały tradycja i stara wiedza. Tubylcy są bardzo przywiązani do nich, szanują pradawne symbole i mają świadomość własnej unikalności. Przesłanie, które niosą dla nas, brzmi: jesteśmy jednością.

Akaija-Iloa

Akaija ma swoje lustrzane odbicie: może być prawoskrętna lub lewoskrętna. Wim wykonał oba wzory. Zastanawiał się, czy można je jakoś połączyć w jedną całość. Nie było to łatwe, ale w końcu udało mu się stworzyć podwójny znak. Składa się on z pięciu okręgów i tworzy pentagram. Matka Lindy nadała nazwę także tej wersji: Akaija-Iloa. Iloa oznacza Ja jestem.

Jeśli opisane wcześniej punkty (wyspa Wielkanocna, Aneityum, Angkor, Wielka Piramida i wysepka na Atlantyku), które dzieli 72 stopnie długości geograficznej, potraktować jako kotwice i połączyć je liniami, uzyskamy właśnie pentagram. Warto zaznaczyć, że Wim stworzył ten znak w 2008 roku, kiedy nie znał jeszcze odkryć Jima Alisona.

Jak TO działa?

Znak działa w taki sposób, że ponownie nawiązuje połączenie między naszym własnym systemem energetycznym a kos­micznym polem energii, które nas otacza. To tak, jakby małe jeziorko ze stojącą wodą połączyć nagle z morzem za pomocą kanału.

Akaija

Pierwszym efektem, jaki obserwujemy po założeniu znaku, jest zagojenie się starych ran i traum emocjonalnych, które blokowały przepływ energii. Jej braki są kompensowane, co natychmiast zauważają osoby żyjące w stresie, gdyż Akaija zmusza do odpoczynku. Przez chwilę ludzie ci czują się bardziej zmęczeni, niekiedy nawet zasypiają, ale po niedługim czasie funkcjonują o wiele lepiej, są bardziej zrównoważeni i znacznie łatwiej radzą sobie z obowiązkami. Nierzadko też dzieje się tak, że osoby kompletnie wyczerpane po założeniu na szyję znaku odzyskują siły i stają się bardziej aktywne.

Akaija działa na każdego inaczej, a jej unikalna częstotliwość otula tego, kto ją nosi, i sprawia, że staje się on bardziej świadomy, pewny siebie i spokojny. Oto kilka przykładów.

Kiedy Akira Down założyła wisiorek, poczuła od razu zablokowaną część siebie, która powstała na skutek traumy po stracie rodziców. Nie potrafiła sobie z tym po­radzić od lat. Gdy natomiast użyła znaku Akaija, po krótkim czasie ta część jej psychiki po prostu została uzdrowiona. Kobieta stwierdziła, że dopiero teraz jest prawdziwą sobą, jednością. Po raz pierwszy od czasu śmierci rodziców wróciła do pełni równowagi.

Barbara z kolei pokonała zmiany nastroju i przemęczenie. Kiedy nosi znak, czuje się dobrze, gdy zaś go z jakiejś przyczyny odkłada, jej samopoczucie pogarsza się, a nawet pojawiają się różne bóle.

Cleo od razu po założeniu znaku stwierdziła, że świetnie sobie radzi ze stresem w pracy, co przedtem było niemożliwe.

Interesujące są też doniesienia dotyczące kłopotów z kręgosłupem. Po założeniu wisiorka czasami ból się nasila, ale po pewnym czasie ustępuje.

Obraz Wima Roskama „Róża”

Najciekawszą relację nadesłała Michelle z USA. Jej 29-letni syn od lat miał poważne, dziedziczne kłopoty z dyskiem (cierpiał na to ojciec, dziadek i dalsza rodzina z jego strony). Zmiany miały charakter degeneracyjny. Mężczyzna dostawał silne środki w zastrzykach. Po tym, jak zaczął nosić Akaiję, jego stan poprawił się. W końcu miał dość zastrzyków i poszedł do lekarza, a ten zlecił kolejne badania. Okazało się, że wszystko jest w normie, a dysk się zregenerował! Lekarz stwierdził, że to cud; nigdy w swej karierze czegoś takiego nie widział.

Mama chłopaka, Michelle, jest profesjonalnym astrologiem. Sama również zaobserwowała pozytywne zmiany po tym, jak założyła znak. Twierdzi, że śpi lepiej i jest w stanie więcej zrobić. Jest spokojniejsza, bardziej pozytywnie nastawiona do życia, łatwiej jej się medytuje i ma lepszy kontakt ze swymi przewodnikami duchowymi. Czasami pojawiali się klienci, którzy po prostu wysysali z niej energię, a ona czuła się potem bardzo wyczerpana. Teraz, kiedy ktoś taki przyjdzie, Michelle reaguje inaczej, nawet w przypadku najtrudniejszych klientów. I – co najważ­niejsze – sama nie traci energii.

Inny uzdrowiciel, uzależniony od środków przeciwbólowych (po trzech operacjach kręgosłupa będących następstwem wypadku), po dłuższym czasie doznał znacznej poprawy w stanie zdrowia i mógł zrezygnować z leków. Poza tym stwierdził, że znak pomaga mu w uzdrawianiu innych, wzmacnia ich czakry i utrwala końcowy efekt.

Pewien mistrz reiki po założeniu znaku na szyję stwierdził, że wszystko odbywa się w sposób bardziej delikatny, a jego praktyka stała się o wiele łatwiejsza. Inny poczuł się najpierw oszołomiony i rozbolała go głowa, jednak po jakimś czasie stwierdził poprawę; co więcej, czuł się coraz lepiej. Jego przyjaciel – radiesteta dokonał pomiarów Akaiji za pomocą skali Bovisa. Odczyt wynosił 85.000 jednostek, czyli bardzo dużo.

Obraz: „Kobieto, nie płacz”

Wiele kobiet po założeniu Akaiji doznaje po raz pierwszy w życiu znacznej ulgi w czasie menstruacji. Znikają bóle głowy, migreny i bóle brzucha.

Akaija dobrze działa też na dzieci i zwierzęta, choć te ostatnie reagują różnie. Pewna kotka nosiła znak na szyi z powodu licznych kłopotów zdrowotnych. Kiedy urodziła kociaki, weterynarz poradził, aby znak zdjąć, gdyż kocie dziecko mogłoby zaczepić się w łańcuszku. Zaraz potem kotka przestała się interesować potomstwem i była w złym nastroju. Po ponownym założeniu znaku wróciła do kociąt i stała się troskliwą matką.

Także dzieci doskonale reagują na Akaiję, zwłaszcza te niespokojne, zalęknione, bojące się wszystkiego oraz nadpobudliwe. Znak dodaje im pewności siebie, wycisza i równoważy temperament.

Opisane przykłady pozwalają stwierdzić jedno: Akaija pomaga w różny sposób. Jak się wydaje, wzmacnia nasze pole, równoważy i uzdrawia dawne traumy.

Znak osobisty

Każdy, kto zacznie nosić Akaiję, musi być przygotowany na różne doznania. Uaktywniają się wówczas np. stare rany i urazy, a dzieje się tak dlatego, ponieważ pierwszym krokiem do uzdrowienia jest ich uświadomienie.

Na początku często pojawia się gorsze samopoczucie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne, niekiedy jakieś bóle i dyskomfort. Taki stan jednak zazwyczaj szybko mija i następuje poprawa. Negatywne energie zostają przetransformowane i posiadacz znaku staje się spokojniejszy. Ma więcej energii, a niekiedy dochodzi również do spektakularnych uzdrowień.

Na pytanie, czy nosić znak cały czas, czy robić przerwy, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Niektóre osoby się z nim nie rozstają, a inni na jakiś czas go odkładają. Wim twierdzi, że trzeba słuchać tu swojej intuicji.

Ogień miłości

Wir, który wytwarza Akaija, łączy się z polem człowieka. Wpada ono wtedy w rezonans z kosmicznym polem energii, która jest rozprowadzana za pomocą meridianów. Nasza aura i bio­pole zostają uzdrowione i wzmocnione. Wpływa to na poprawę odporności organizmu, usprawnia metabolizm i regenerację tkanek podczas snu.

Ludzie szczególnie wrażliwi w zetknięciu z Akaiją reagują zazwyczaj już w momencie, gdy biorą znak do ręki. Wiele osób mówi o odczuciu ciepła, niekiedy wręcz gorąca, czasami zimna, mrowieniu w palcach, zawrotach głowy, nieprzyjemnych doznaniach w miejscach blokad energetycznych. Są oczywiście i tacy, którzy początkowo nie czują niczego, ale z upływem czasu zauważają zmiany.

Akaija to znak osobisty. Nie należy go pożyczać lub dawać komuś innemu. Po okresach dużego stresu, jak np. po pobycie w szpitalu, ekstremalnym wysiłku, pracy w warunkach silnego zanieczyszczenia elektromagnetycznego, dobrze jest oczyścić znak pod bieżącą wodą. Poza tym można go wystawiać przez całą noc na światło Księżyca znajdującego się w fazie pełni. Wszystko, co robimy ze znakiem, zależy od intuicji.

W wyniku rozmów z holenderskim twórcą udało nam się doprowadzić do zawarcia umo­wy, dzięki której znak Akai­ja w postaci srebrnego wisiorka ofe­rujemy w naszej stacjonarnej i internetowej Księ­garni-Ga­le­rii. Można go nabyć zarówno na miejscu, przy ul. Kre­dy­towej 2 w War­sza­wie, jak i w systemie sprzeda­ży wysyłkowej.
War­to zaznaczyć, że Wim Roskam przystał na naszą propo­zy­cję, by Czytelnicy Nie­znanego Świata mogli zakupić Akaiję po promocyjnej – w sto­sunku do placówek hand­lowych w innych krajach – cenie.

Kon­takt:
www.nieznany.pl,
bok@nieznany.pl,
tel. (22) 827 93 49,
fax. (22) 827 0 827.

Redakcja NŚ

6 komentarzy to “Akaija: znak Nowej Ery”

  1. Matuszak Lucyna pisze:

    Po przeczytaniu artykułu Akaija zagościła w mojej świadomości i sercu. Cały dzień będąc w pracy o niej myślałam, to znak że emituje potężną pozytywną energię. Zapragnęłam ją mieć i na pewno zamówię wisior dzwoniąc jutro. Będę miała okazję odczuć jej działanie osobiście. Wówczas podzielę się z moimi odczuciami.
    Pozdrawiam Lucyna

  2. arti pisze:

    Proszę o wypowiedź osoby z Polski które zakupiły i noszą akaiję. Wasze doświadczenia byłyby bardzo ciekawe.

  3. Jan pisze:

    Przy pierwszym przyłożeniu do klatki piersiowej poczułem dwa ciepłe „bicze” które wirując po moim ciele jakby próbowały znaleźć do mojego organizmu „wytrych”. Uczucie to po krótkim czasie zanikło. Co będzie dalej zobaczymy.
    🙂

  4. Dorota pisze:

    Mam ją od 3 dni, cały czas czuję jak mi szaleje czakra serca, generalnie przyjemne uczucie. Jak ją założyłam pierwszy raz, to poczułam ogrom energii (sporo pracuję z energią, ale i tak byłam zaskoczona mocą), oraz lekkie zawroty głowy, nudności. Myślałam aby ją zdjąć, ale pamiętam, że w Nieznanym Świecie było napisane aby nie zdejmować, bo wszystko się unormuje. Tak też się stało, po paru godzinach już czułam tylko ciepło. Pisząc te słowa także czuję przyjemne ciepło.
    Czuję też przypływ energii i mam ochotę robić wiele rzeczy w domu, ot tak, sama z siebie bez jakiegoś „muszę”.

    Marzyłam o niej od kwietnia, kiedy przeczytałam artykuł w Nieznanym Świecie, czułam, że ma mocną energię i po prostu przyciągała mnie do siebie…

  5. Rita pisze:

    dzień dobry, od kilku tygodni , mam Akajie
    Akajia została mi przysłana,kiedy wyjęłam ja z pudełeczka, okazało się ze ona jest piękna , taka delikatna i subtelna, całkiem inna niż na zdjęciu
    po oczyszczeniu jej woda i cichej rozmowie czyli programowaniu akaji
    odrazu ja nałożyłam na szyje , nic specjalnego się w tym momencie nie wydarzyło
    wieczór płynął spokojnie, dopiero kiedy położyłam się do łózka , nastala cisza, poczułam aby wziasc Akajie w dłoń
    leżałam przez chwile wsłuchując się w siebie, wtedy poczułam bardzo delikatne i subtelne energie
    Akajia zaczęła działać, u mnie działo się to wszystko bardzo delikatnie
    czułam jak moje pole się rozszerza, oczyszcza, staje bardziej jaśniejsze
    czułam cieple i subtelne wibracje w całym moim ciele
    wyciszyłam się i spokojnie zasnęłam
    w nocy miałam niesamowity sen ,zobaczyłam w nim moje ostatnie wcielenie, ogromny lek w którym wtedy żyłam , zobaczyłam jak to się oczyszcza ,już wiedziałam ze Akajia działała ..
    tak jak pisałam , mam Akajie od kilku tygodni, oczyszczałam ja już dwa razy
    za pierwszym razem, poniewaz miałam robione zdjęcie rentgenowskie , oraz dziś drugi raz, bo tak poczułam.
    ten czas od zakupu do dziś, jest piękny
    Akajia otwiera mi drzwi do siebie samej, dzięki niej czuje jak z każdym dniem zmienia się moja swiadomosc, przyjmuje rzeczy których wcześniej nie byłam w stanie przyjąć, odrazu zostały by odrzucone
    mam niesamowite sny, uwalniają się poprzednie wcielenia
    jest to bardzo jasne i klarowne

    Jeśli jest się gotowym na rewolucje w swoim życiu, zmianę świadomości, postrzegania siebie , otaczającego go świata , to należny nabyć Akaji !!!

    jestem bardzo szczęśliwa ze mam Akajie , to była bardzo dobra decyzja, jej zakup 🙂

  6. Barbara pisze:

    Mam wisiorek Akaija od wczoraj. Jestem nieprawdopodobnie senna. Spalam w dzień co mi się zdarza tylko podczas choroby. Ona działa, Jestem szczesliwa, ze ja mam, czekam, co się będzie działo ze mna dalej, wierze, ze otrzymam pomoc, której potrzebuje.